Wciąga niczym spirala. Kusi nieśmiertelnością i absolutem.
Marcel Moss w nowym wydaniu opowiadana nam o zaginięciach. Jak to możliwe, że ktoś wychodzi z domu tylko na chwilę, a potem znika na zawsze? Czy został porwany, zamordowany, a może po prostu od nas uciekł? Zaginięcia to temat niezwykle frapujący, tajemniczy i budzący ogrom refleksji oraz sprzecznych emocji. „Utraceni” Marcela Mossa od wydawnictwa Filia, to książka, która przygląda się temu zagadnieniu z kilku różnych perspektyw.
Rodzinne tragedie
„Utraceni” to początek nowej serii autora, który w bezkompromisowy sposób przedstawia ludzkie okrucieństwu i przystawia lupę do najbardziej mrocznych zakamarków naszej natury. W pierwszej części poznajemy głównych bohaterów i ich bagaże doświadczeń. Sandra była sławną dziennikarką, jej kariera rozwijała się bardzo dynamicznie, ale dużo też ryzykowała, ujawniając ciemne interesy bardzo niebezpiecznych ludzi. Pewnego dnia jej życie całkowicie się zmieniło – do dom wtargnęli bandyci, zabili jej ojca i porwali młodszą siostrę, Lenę. Dziennikarka wkrótce rzuca pracę, zaniedbuje swoje życie, aż w końcu zgłasza się do pracy w agencji detektywistycznej Igiego. To również ciekawa postać – kiedyś znany sportowiec, którego życie legło w gruzach, gdy zniknął jego brat. Obydwoje łączy jedno – chcą za wszelką cenę poznać prawdę.
„W Polsce co roku znika bez śladu osiemnaście tysięcy osób. To tak jakby w jednej chwili wyparowali wszyscy mieszkańcy Łańcuta”.
Niebezpieczne zabawy
W „Utraconych” obserwujemy bohaterów, którzy błądzą, schodzą na manowce i ulegają młodzieńczej fascynacji. Ocieranie się o śmierć, narkotyki, a także przemoc i okrucieństwo, które trudno sobie nawet wyobrazić – te obrazy nie napawają optymizmem. Choć bohaterowie są młodzi, ich doświadczenia są przytłaczające, a nawet przygniatające. Po takich przeżyciach nie można już normalnie funkcjonować. Sandra i Igi starają się rozwiązać sprawę zaginięcia młodego chłopaka – Mieszka, syna wpływowego mężczyzny, który wpakował się w interesy z niebezpiecznymi gangsterami, którzy nie cofną się przed niczym. Okazuje się, że ta przypadkowa sprawa ma związek z zaginięciem siostry Sandry. Teraz już wiadomo, że dziennikarka musi dotrzeć do prawdy. Jest w stanie poświęcić wszystko.
„Nie rozumiał, jak można tak po prostu wyjść z domu pod pretekstem spotkania z kolegami na piwo i nie dotrzeć na miejsce”.
Jak napięta struna
W ten sposób czujemy się czytając tę powieść. Czekamy na rozwiązanie zagadki. I chociaż obrazy przed naszymi oczami stają się coraz bardziej brutalne, gdzieś tam tli się nadzieja, że wszystko dobrze się skończy. Ale czy na pewno? Każdy rozdział książki rozpoczyna się informacjami na temat zaginięć – polecam się nad nimi nieco dłużej zatrzymać. Dla mnie książka była świetną rozrywką, czytało się ją przyjemnie, mimo drastycznych scen. Temat ucieczek, porwań, tajemniczych zniknięć cały czas mnie fascynuję, więc to musiał być strzał w dziesiątkę.
„Nikt nic nie widział, nikt nic nie słyszał. Był człowiek, nie ma człowieka”.