Wciąż tak samo samotni jak 45 lat temu. A może nawet bardziej.

„Życie to błazeńska farsa”.

Z Vonnegutem łączy mnie ironiczny, sarkastyczny humor i poczucie pustki. Uwielbiam czytać słowa, które napisał, bo jego obserwacje są niezwykle bystre, a opinie bezwzględne. A do tego odautorskie wtrącenia, które sprawiają, że czytelnik czuje się wyjątkowo. Wydawnictwo Zysk wydało właśnie kolejną powieść Vonneguta – „Slapstick” – jedną z jego najbardziej osobistych książek. I do niej właśnie zajrzałam.

„Kiedyś to my wszystko odkrywaliśmy”.

Nadchodzi apokalipsa

„Slapstick” to dość mroczna wizja przyszłości ludzkości. Rzeczywistość obserwujemy oczami byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Wspomina swoje życie, cofając się aż do dzieciństwa – dość specyficznego. Razem z siostrą wychowywali się w domu bez miłości i bliskości, mieli wrażenie nawet, że matka ich nienawidzi. Bardzo to było oryginalne rodzeństwo. Gdy byli oddzielnie wydawali się po prostu głupi, gdy razem – tworzyli geniusz, który jednak nie każdy rozumiał. Jako że, nasz bohater okazał się tym bardziej uzdolnionym, choć nie wybitnie, został odseparowany od siostry i wysłany do szkoły z internatem, ją z kolei zamknięto w zakładzie dla obłąkanych. Jego życie potoczyło się w nietypowy sposób, aż w końcu został prezydentem Stanów Zjednoczonych. Kolejne pomysły, jakie wcielał w życie były coraz bardziej absurdalne. Czytelnik aż zaczyna odchodzić od zmysłów.

„Potrafię wymyślić inną przyspieszoną naukę dla dziecka, która jest na swój sposób równie zbawienna: poznać człowieka wielce szanowanego przez świat dorosłych, a potem zdać sobie sprawę, że ta osoba jest w rzeczywistości złośliwym szaleńcem”.

Samotność i pustka

Jak dowiadujemy się już na początku książki – to najbardziej osobista powieść autora. Pisał ją w trudnym dla siebie momencie – po śmierci siostry. I chociaż mamy tutaj sporą dawkę humoru, ironii i groteski, to jest przesiąknięta smutkiem i poczuciem pustki. Bohaterowie nie są w stanie stworzyć żadnych wartościowych relacji, każdy tak naprawdę zdany jest na siebie. Pojęcia mądrości i głupoty zdają się zacierać. Prognoza dla takiego świata nie jest optymistyczna, ale nie jest to u Vonneguta nic nowego. W jego książkach zawsze wszystko źle się kończy. Apokalipsa jest nieuchronna, ale czy aż tak bardzo się myli?

„Wszystkie otrzymywane wówczas informacje o naszej planecie dowodziły, że miło jest być idiotą.
Więc zawzięcie doskonaliliśmy nasz idiotyzm”.