Do szpitala przynoszą winogrona. Piją dużo kawy i piwa. W święto Oistry puszczają im wszelkie hamulce.
I są niesamowicie przywiązani do swoich wysp. Przywitajcie się z doggerlandczykami!
Od początku wiało chłodem. Chociaż za oknem wiosna, a ja często czytałam „Doggerland” na słonecznym balkonie, to z kart tego kryminału wiało zimnem. Może dlatego, że bardzo szybko doggerlandzka rzeczywistość chwyta czytelnika za rękę i wciąga w świat zbrodni, niebezpieczeństwa i… szaleństwa!
Wyspa inna niż wszystkie
„Doggerland” to pierwsza powieść kryminalna z nowego cyklu, wydana przez W.A.B. Maria Adolfsson stworzyła zupełnie nowy świat, ale możemy w nim znaleźć sporo podobieństw do skandynawskiego zimna. Jest to oczywiście wielki atut, w końcu w ostatnim czasie skandynawskie kryminały zyskały ogromną popularność. Są po prostu bardzo dobre. „Doggerland” urzeka, choć cechy charakterystyczne wyspy są jedynie lekko zarysowane. Wiemy, że wieje tu chłodem, ale w widokach można się zakochać. Kto stąd pochodzi, nie może sobie znaleźć miejsca nigdzie indziej. Na tę zimną wyspę zawsze chce się wrócić. I chociaż wydaje się, że nic ciekawego tutaj się nie dzieje, to taka izolacja zawsze popycha do zbrodni i szaleństwa.
„Kobiety będą rozdarte między poczuciem ulgi, że statki zostały w porcie, a niepokojem z powodu budżetu domowego, skoro nie będzie połowów”.
Karen w męskim świecie
Bycie policjantką w męskim towarzystwie nie jest proste. Karen na co dzień wysłuchuje szowinistycznych tekstów, ostrych przekleństw i szyderstwa – niestety to wszystko pod jej adresem. Mimo to, walczy o swoją pozycję i wydaje się, że całkiem nieźle znosi drwiny kolegów. W takim świecie trzeba mieć naprawdę mocne plecy i mocną psychikę, by nie zwariować i się nie poddać. Po szaleństwie Oistry, Karen budzi się z ogromnym kacem. Doskonale wie, że popełniła ogromny błąd. Pewien telefon szybko jednak doprowadza ją do pionu – zamordowano Susanne Smeed.
Śledztwo bez postępów?
Karen dostaje ogromną szansę, może kierować śledztwem. Niestety poszczególne wątki nie chcą się ze sobą połączyć. Ma jedynie poszlaki, a po tygodni prowadzenia śledztwa, wydaje się, że nadal jest w tym samym miejscu. I kiedy już czytelnikowi wydaje się, że to się chyba nie uda, następuje przełom. W pewnym momencie można się domyślić, kto jest mordercą, ale… autorka jeszcze raz myli tropy, by zaskoczyć nas w mocnej końcówce. Muszę przyznać, że kibicowałam Karen (i nie tylko dlatego, że ma kota) i na szczęście, kobieca intuicja po raz kolejny okazała się niezawodna.
„Nikt jej nie zobaczy ani nie usłyszy, chociaż tylko jedna ściana dzieli ją od setek tańczących, śmiejących się w środku ludzi. Nikt nawet nie przypuszcza, co się zaraz stanie”.
„Doggerland” to bardzo dobry kryminał. Zbrodnia na skandynawskim tle jest niezwykle kuszącym tematem dla książkoholika. Nie mogę się doczekać kolejnej części. Z chęcią znowu opuszczę słoneczną plażę i wybiorę się na zimne wyspy, by razem z Karen ruszyć śladem zbrodni.