Odwieczne wątpliwości – ile książek spakować na urlop?

Podeszłam do tematu zbyt optymistycznie. Wybór był trudny, ale w końcu chciałam przeczytać nie tylko książkę, którą dostałam do recenzji. Spakowałam opowiadania Edwarda Stachury – moją miłość z czasów licealnych, książkę o Paryżu Jojo Moyes, „Czułą przewodniczkę” i książkę o „Przyjaciołach” Kelsey Miller. Do mojej siatki wpadł też travelbook od wydawnictwa Bezdroża – „Szczecin i Pomorze Zachodnie”. I to właśnie od niego zaczęłam.

Nowe odkrycia

Chociaż do Wisełki niedaleko Międzyzdrojów jeździmy już od kilku lat, to pierwszy raz był to taki prawdziwy urlop w sezonie, a do tego z dwulatką u boku. Sytuacja wymagała kreatywności i szukania atrakcji, dlatego po raz pierwszy sięgnęłam po przewodnik po okolicy. Kieszonkowa forma jest bardzo wygodna w czasie podróży. Można taką książkę wrzucić do torebki czy plecaka i zawsze mieć przy sobie. Czytałam w samochodzie i trafiłam na kilka nowych miejsc. Choć okolica była nam znana, to nigdy nie wybraliśmy się na takie małe wycieczki. Z naszą małą pociechą było to idealne rozwiązanie. W przewodniku znalazłam informacje o Grodzisku w Lubinie. Lubin? Nie wiedziałam, że jest jakiś na Pomorzu. Opis brzmiał zachęcająco, więc wyruszyliśmy. Miejsce z malowniczym widokiem – jak z bajki – na zalew szczeciński. A co mnie najbardziej urzekło? Kawiarnia (serwująca również dania obiadowe) z widokiem na horyzont. Cudownie było się wpatrywać w takie widoki. Oczy i dusza chłonęły tę bajkę, a mała biegała ze swoimi lodami, wspinała się pod górkę i korzystała z dobrodziejstw natury. Wstęp kosztuje 5 zł, dla małych dzieci jest za darmo, w małej budce z biletami można też kupić drobne pamiątki. Nieopodal znajduje się kolejne miejsce przez nas dopiero teraz odkryte – wzgórze Zielonka. Idziemy kawałek przez las, a potem schodami pod górkę – mała świetnie sobie poradziła. Tutaj też mamy całkiem ładny widok, można chwilę odpocząć i urządzić sobie piknik. W Grodzisku tak nam się spodobało, że wróciliśmy tam raz jeszcze. Tym razem połączyliśmy wypad z krótką wyprawą nad pobliskie jezioro Turkusowe. Dla mnie wygląda bardziej jak szmaragdowe. Ominęliśmy płatny parking i zostawiliśmy auto z drugiej strony. Nad jeziorkiem, na lekkim wzniesieniu znajduje się ścieżka krajobrazowa. Piaskowa droga, drzewa, kilka schodków i górek. Oczy znów chłonęły ten szmaragd natury, a mała wspinała się dalej.

Podróże z książkami

Przewodnik przekartkowałam kilka razy, znajdują się w nim informacje nie tylko o okolicach Międzyzdrojów, ale o całym pasie pomorskim wraz ze Szczecinem. Swoje miasto znam już dość dobrze, ale jeśli ktoś się tutaj wybiera, to warto zerknąć do tego przewodnika. Odwiedziliśmy oczywiście też znane nam atrakcje. W oceanarium w Międzyzdrojach byliśmy już wcześniej, ale korzystaliśmy z uroków plaży i jeziorka w Wisełce, a także wybraliśmy się do Parku miniatur kolejek i latarni w Dziwnowie – i to była prawdziwa atrakcja! Naprzeciwko znajduje się też motylarnia i spory plac zabaw – dla dziecka miejsce idealne. Był czas na małe wycieczki, plac zabaw, gofry i lody. Niestety z moim czytaniem było już nieco gorzej, ale udało mi się przeczytać w całości książkę o moim ulubionym serialu. Kelsey Miller w swojej publikacji opisuje kulisy powstawania serialu, jego genezę, ale także trudne momenty i kontrowersje. Rozpatruje tematy w kontekście współczesnym i pokazuje anachronizmy, stara się też za wszelką cenę rozwikłać zagadkę sukcesu „Friendsów”. Świetna, lekka lektura na lato. I można ją przerwać w każdej chwili, gdyby dziecko się obudziło…

Czy jestem zadowolona? Oczywiście! Podróżując z dzieckiem nie da się wielu spraw przewidzieć, ale dwie książki mi towarzyszyły i uważam, że to wielki sukces. A największy to radość na jej cudownej buzi.