Jest taka księgarnia, w której polecają tylko dobre książki. “Macocha” zdecydowanie do nich należy. Nie zawiedzie wymagającego czytelnika.

Nie tak dawno temu kupiłam sobie ciepły szlafrok. W kolorze intensywnej czerwieni, puszysty i przyjemny w dotyku. Czuję się w nim jak król. Najchętniej w ogóle bym go nie ściągała. Gdy przeczytałam opis “Macochy” Petry Hůlovej, traktującej o kobiecie w szlafroku, która pije wino i snuje swoje opowieści, od razu byłam zauroczona.

Zawsze, gdy jedziemy do naszego rodzinnego miasteczka, mamy trzy ważne punkty na naszej mapie wędrówki. Najważniejszym z nim jest księgarnia. Jedyna taka ze wszystkich mi znanych. Czuć niezwykły klimat książek, a osoby, które tam spotkamy rzeczywiście lubią literaturę i potrafią polecić prawdziwe perełki. Jeszcze nigdy się nie zawiodłam i tym razem było podobnie.

Kobieta skomplikowana

Bohaterka “Macochy” to autorka poczytnych romansów. Czytelnik nie obserwuje jej jednak w trakcie pracy twórczej, a w dość nietypowej sytuacji. Ubrana jedynie w swój szlafrok, sączy kolejne trunki i rozwija monolog, w którym poznajemy różne aspekty jej życia. Opowiada najczęściej znajdując się na balkonie, czasami oparta o barek w mieszkaniu.

“…czasem trudniej przedsięwziąć wycieczkę do kuchni niż wycieczkę w przeszłość”.

Prawdziwe osoby i wyobrażenia

Julie nie była wzorową matką i żoną. Z jej opowieści wynika, że problem z alkoholem miała od zawsze. Nie poświęcała też wielkiej uwagi swoim dzieciom. O małżeństwie nie ma dobrej opinii. Mówi o nudzie, wypaleniu, o błędach, jakie wytykał jej mąż i o tym, że sama nie była idealna. Gdy opowiada, zjawiają się widma syna, córki, byłego męża i kochanków. Postaci nie są jednorodne, przechodzą jedna w drugą, odkrywając kolejne karty niewygodnych historii. Pozytywnie – o ile można tak w ogóle powiedzieć – mówi o Jardzie. Mężczyźnie, który wszystko rozumie, podnosi ją z upadku, widzi ją w najpodlejszych sytuacjach, a mimo to jest obok.

“Bywało, że mąż zastawał mnie w takim stanie. Mówił na to trupie oczy, podobno takie wtedy miałam, i ruchy lunatyka, choć przecież robiłam w tym stanie masę rzeczy, w ciągu jednego tylko popołudnia potrafiłam powyjmować rzeczy z szafek, poskładać i powkładać je tam z powrotem, w międzyczasie wycierając kurz z półek i gotując góry jedzenia”.

Twoje ryzyko, czytelniku!

Opowieść Julie jest mroczna, może być męcząca, czasami wręcz szokująca. Ale jest w niej coś, co nie pozwala skończyć czytać. Warto po tę książkę sięgnąć, zanurzyć się wraz z narratorem w wir opowieści i poświęcić trochę czasu na refleksję.

“Autor dręczy siebie i czytelnika, autora z kolei dręczy udręczony krytyk, który ma już dość całej tej udręki, a to się z kolei nazywa czekanie na wielką czeską powieść”.

“A potem zbieram okruszki i sklejam je śliną niczym termit swój domek, a jeśli drożdżówka charakteru jest nie do sklejenia, muszę wszystko wrzucić do miksera, wyrobić nowe ciasto i następnym razem postarać się bardziej”.

 

Petra Hůlová
“Macocha”
Wydawnictwo Afera