Ciiii… o tym się nie mówi! Czy aby na pewno? W jaki sposób powiedzieć dziecku o śmierci, przemocy czy o zwykłej kupie?
I nie czuć skrępowania? Szwedzi mają na to swój sposób.
Pernilla Stalfelt to znana szwedzka pisarka i ilustratorka. Wyróżnia się tym, że stara się objaśniać dzieciom trudne pojęcia. Nakładem wydawnictwa Czarna Owca ukazały się trzy kolejne publikacje: „Mała książka o kupie”, „Mała książka o przemocy” i „Mała książka o śmierci”. Wszystkie budzą sporo kontrowersji. Sama mam mieszane uczucia.
Strach i przerażenie rodziców
Na pierwszy rzut oka byłam przerażona, że takie książki powstały. Jak to, małemu dziecku opowiadać o śmierci i przemocy? Kupa może jest po prostu obrzydliwa, ale nie tak straszna jak pozostałe dwa tematy. A jednak nie powinno się chyba wychowywać dziecka pod kloszem. Maluchy szybko spotykają się z przemocą, atakuje ich ona z wielu stron. Są też zainteresowane kupą, czasem nawet bardzo mocno, w końcu zapytają też o śmierć. Co wtedy robić? Kłamać? Milczeć? A może próbować wyjaśnić? A jeśli tak, to w jaki sposób?
Śmiesznie i strasznie
Zarzuty dotyczące tej serii to głównie zbyt drastyczne i obrzydliwe rysunki. To pierwsze dotyczy przemocy i śmierci. Oczywiście przemoc trudno pokazać jako piękne mięciutkie białe baranki. Mamy zatem np. głowę przeciętą na pół toporem. Ale mamy też pokazaną przemoc domową – różnie odcienie i sytuacje, dzięki czemu dziecko dostaje pełen obraz sytuacji. W przypadku śmierci rysunki też mogą trochę przerażać, ale wszystko przedstawione jest w bardzo humorystycznej wersji. Kupa to oczywiście temat najbardziej radosny i przedstawiony jako zwykłe zjawisko, coś całkowicie naturalnego – to niewątpliwie wielki atut tej książki. A co do rysunków – myślę, że to jednak kwestia gustu, chociaż czy da się narysować ładnie kupę? Jeśli macie takie przykłady, to pokażcie, bo jestem naprawdę bardzo ciekawa.
Co mnie się spodobało, a co nie
Najbardziej bałam się książki o śmierci, a najbardziej mi się spodobała. Trudny temat pokazany jest z różnych perspektyw. Mamy zatem opcję z niebem, meksykańskie wesołe świętowanie, ale także wersję, że po śmierci nie ma nic. Zabrakło jedynie reinkarnacji, ale i tak temat jest dość szeroko przedstawiony. I z poczuciem humoru – a to dość istotne w przypadku literatury dziecięcej. Książka o przemocy – tutaj sama byłam zaskoczona, jak wiele jest rodzajów przemocy, jakoś na co dzień się o tym nie myśli. Są przykłady nie tylko agresji fizycznej, ale i słownej. Od razu pomyślałam, że taki temat powinien być poruszony na przykład w szkole. Jest też ważna informacja o tym, że dzieci nie można bić. A co najważniejsze – autorka pokazuje także co warto robić, zamiast agresji – np. przytulić, pocieszyć, porozmawiać. Książka o kupie też mi się spodobała, jakoś mnie nie obrzydziła. Pokazuje, że to zwykła, normalna, ludzka (i nie tylko ludzka) rzecz. O dziwo, wszystkie trzy książki czytałam z uśmiechem na twarzy i z ciekawością. Nie jestem psychologiem i trudno mi się wypowiadać w temacie psychologii rozwojowej i tego, czy książki można pokazać dzieciom, czy lepiej je schować w zamrażarce jak Joey „Lśnienie”… Nie wiem, czy wywołają rozbawienie na dziecięcych buziach czy może koszmary senne. Fakt jednak jest taki, że poruszają tematy tabu, więc nic dziwnego, że są kontrowersyjne. Są raczej dedykowane starszym dzieciom i myślę, że powinny być czytane wspólnie z rodzicami, by na bieżąco wyjaśniać niejasności, jeśli takie się pojawią. Mnie cieszy to, że jest teraz tak wiele ciekawych publikacji, dzięki którym można objaśniać świat dzieciom, gdy samemu trudno niektóre rzeczy przekazać w odpowiedni sposób.