Wieczorem w Paryżu wszystko może się zdarzyć. Uwielbiam książki o tym niezwykłym mieście, dlatego, gdy tylko ją zobaczyłam, wiedziałam, że musi być moja.
Nie znam autora, nigdy wcześniej o nim nie słyszałam, ale chciałam poznać go nieco bliżej.
Moja lektura wybrana specjalnie na długą drogę autobusem i tramwajem do pracy na końcu świata, umiliła mi kolejne minuty. „Wieczorem w Paryżu” Nicolasa Barreau to opowieść o mężczyźnie z poprzedniej epoki. Rzucił dobrze zapowiadającą się karierę, by prowadzić stare kino. Co środę odwiedza je piękna nieznajoma w czerwonym płaszczu. Zawsze siada w 17 rzędzie. Długo ją podziwia, jest nieśmiały, ale wreszcie decyduje się na rozmowę. Zdania się plączą, zachowuje się jak idiota, ale wreszcie zaprasza ją na randkę.
Spacerują ulicami Paryża, całują się pod starym kasztanowcem. I jest jak z bajki, bo przecież w tym mieście wszystko jest możliwe. Melanie nie zaprasza go do siebie. Mówi, że wyjeżdża i zobaczą się za tydzień.
Kolejne dni sprawiają, że Allain niemalże traci rozum. Cudowny list miłosny, czytany milion razy, poetyckie słowa zapisane tuszem i tajemnicze zniknięcie. Nie zobaczył jej w środę. Nie znalazł w mieszkaniu, nie otrzymał żadnej informacji. Nie miał jej numeru telefonu. Rzucił się w pogoń za ukochaną. A wszystko to okraszone wspaniałą przygodą, bo właśnie pojawił się słynny reżyser z piękną aktorką. Wybrali kino Allaina do nakręcenia kilku scen swojego najnowszego filmu.
Dość szybko można się domyślić, w jaki sposób tajemnica zostanie rozwiązana i jakie kroki wykonają bohaterowie. Ale to Paryż – czyta się cudownie. Francuskie zwroty, poezja, kino zatrzymane w czasie i marzycielski Allain, któremu przecież musi się wszystko udać.
Gdy skończyłam czytać, pomyślałam, że bardziej interesowałaby mnie historia, jak Allain radzi sobie z ukochaną, mającą na koncie traumatyczne przeżycia z przeszłości.