Szkoła, obok polityki i religii, to bardzo kontrowersyjny temat. Niektórzy uważają nawet, że jest całkowicie zbędna.
Dzieci nieodpowiednio się zachowują i się nie uczą. Rodzice są roszczeniowi i nie rozumieją systemu edukacji. Nauczyciele za dużo wymagają, zadają do domu i robią sprawdziany. Wszystko jest nie tak, jak być powinno. Marzymy i szkole idealnej, do której uczniowie idą z chęcią i uśmiechem na twarzy, w której nauczyciel i dziecko są partnerami, a rodzice ufają autorytetowi. Czy to wszystko pozostanie w sferze marzeń? A może jest jakiś system, który zbliża się do ideału?
Nieefektywna edukacja
Mikołaj Marcela w swojej najnowszej książce „Jak nie zwariować ze swoim dzieckiem. Edukacja” od wydawnictwa MUZA dotyka problemu, który jest powszechny i bardzo kontrowersyjny. Szkoła. Słowo zgroza dla wszystkich. Kojarzy się od razu z obowiązkiem, presją i kontrolą. A czy można zrobić to inaczej? Autor uważa, że tak. Podaje przy tym przykłady szkół z innych krajów i rodzime szkoły prywatne. Na przykład, w Danii, uczy się empatii i chyba nie bez powodu, ludzie właśnie w tym kraju są najszczęśliwsi. Bardzo popularny jest obecnie także system kształcenia oparty na metodzie Marii Montessori. Tutaj podchodzi się do dziecka w sposób indywidualny, rozwijając jego pasje, zainteresowania i talenty. Wiele osób decyduje się również na edukację domową, a więc opcji jest całkiem sporo.
Aktywność, sen, rozwój
Autor wskazuje, że już samo siedzenie w ławkach nie sprzyja zdrowiu dzieci, ale także od razu wymusza dyscyplinę i kontrolę, podporządkowanie się. Uczniowie żyją w stresie i pod wielką presją – zarówno rodziców, jak i nauczycieli. Nie odkrywają samodzielnie świata, mają mnóstwo zajęć i są pod nieustanną kontrolą osób dorosłych. Nie ma tutaj za dużo miejsca na własny rozwój, popełnianie własnych błędów i podejmowanie swoich indywidualnych decyzji. Tymczasem, bardziej wskazane, według Mikołaja Marceli, jest to, by dobrze się wyspać, odpocząć, czasami się trochę pobudzić i być aktywnym. Właśnie podczas aktywności fizycznej w mózgu powstają w mózgu nowe połączenia neuronowe, a do tego, stajemy się po prostu szczęśliwsi.
Utopia?
Znam szkołę z różnych perspektyw. Sama jestem zwolenniczką metody Marii Montessori. Ale wiem też, że w naszych realiach wcielenie w życie słusznych, pięknych idei, jest bardzo trudne. Klasy są przeludnione, mamy wymagania programowe i mnóstwo papierologii. Wychowanie w domach jest, jakie jest. Aby zmienić model edukacji, powinniśmy zacząć już od samego początku. Na szczęście powstaje coraz więcej przedszkoli Montessori, skupiających się na indywidualnym rozwoju dzieci. Obyśmy w naszych domach również potrafili się skupić na tym, co najważniejsze – czasie, odpoczynku, odkrywaniu.