Każda kolejna książka Pauliny Świst jest jak branie do ręki petardy. Jest ryzyko. Ale chcemy je podjąć.

Wydawnictwo MUZA w tym sezonie jesienno-zimowym postanowiło dodatkowo nas rozgrzać. Premiera nowej książki Pauliny Świst, to pełna ostrego języka, mocnych scen i gorących akcji, jazda bez trzymanki. „Paprocany” zabiorą nas w świat, który już doskonale znamy, ale nie będziemy się w nim nudzić ani chwili. Zatrzaskujemy zatem drzwi mustanga (choć tylko w myślach, ech!) i ruszamy.

Bez romansu ani rusz

Muszą być ostre sceny, najpierw niewyparzony język i „wścieklizna”. W tej roli występuje pani mecenas Zośka. Olewana przez swojego „partnera” Juliana, postanawia wreszcie wymiksować się z tej znajomości. Nie jest to jednak takie łatwe. Okazuje się, że przyszło jej bronić mężczyznę, którego jej były oskarżył o przestępstwa seksualne, a zrobił to na łamach gazety, w której pracuje. Robi się jeszcze ciekawiej, gdy tych dwoje zaczyna łączyć ostry seks. A jeszcze trudniej, gdy okazuje się, że jednak to coś więcej, niż tylko przyjemność, bo Julian tak nie do końca jest jeszcze „byłym”. Wszystko to jest nieco zagmatwane, ale dzięki temu na pewno nie nudzimy się w trakcie lektury. Miejscami oczywiście – jak to u Świst – płaczemy ze śmiechu. Po prostu kocham wypowiedzi głównym bohaterek. Używanie wulgaryzmów w taki inteligentny sposób naprawdę zasługuje na szacunek.

Zbrodnia, mafia, niebezpieczeństwo

Nie tylko zabawa czeka na nas w tej książce, jak zawsze, gdzieś za rogiem czai się niebezpieczeństwo. Tym razem dotyczy ono bezpośrednio głównej bohaterki. Zostaje uprowadzona jej siostrzenica. Wiemy tylko tyle, że zbajerował ją jakiś motocyklista, dużo od niej starszy. Wkrótce ginie inna młoda dziewczyna, która prawdopodobnie dała się nabrać na to samo. Zośka nie wie, czy uda jej się zobaczyć jeszcze ukochaną Karolinę, ale w jej obronie nie boi się nawet spojrzeć w oczy diabłu. W tle toczy się też postępowanie przeciwko jej klientowi i kochankowi – Krzyśkowi. Cały czas jednak mamy przeczucie, że te dwie sprawy niebezpiecznie się łączą.

Jedna książka, dwa wieczory

Tak to właśnie wyglądało. Czasu na czytanie mam bardzo mało. Moje lektury dobieram zatem znacznie staranniej. I czasami mam ochotę na rozrywkę, ale nie głupkowatą, a pełną zwrotów akcji i błyskotliwych dialogów. To wszystko znajduję zawsze u Pauliny Świst. I czekam już na ciąg dalszy.

„Najwyraźniej mój mózg miał dość, bo wszedł w tryb, który określam roboczo jako stan japoński: jebiemieto”.