Fantastyczne, przerażające, zaskakująco przypominające ludzi – jak wyglądały?
Wydawnictwo Poznańskie za każdym razem zachwyca mnie swoimi książkami, które łączą w sobie naukę z humorem i ciekawym przedstawieniem tematu. Tym razem miałam przyjemność sięgnąć po „Świnię na sądzie ostatecznym” Mai Iwaszkiewicz. Uśmiałam się setnie. I przy okazji powróciłam w znajome polonistyczne rodzinne strony – do średniowiecza.
Wieki ciemne?
Zacznijmy od rozdziału, który pokazuje, jak blisko wyobrażenia zwierząt były blisko wizerunku człowieka. Dostrzegano spore podobieństwo, choć oczywiście kościołowi nie było to na rękę. Zgodnie z biblijnymi zasadami, człowiek przecież panował nad zwierzętami, dlatego raczej starano się podkreślać różnice, a nie podobieństwa. Okazuje się zatem, że już w średniowieczu były one bardzo mocno dostrzegalne, dziś wiemy, że na przykład z szympansami mamy aż w 98% zgodny genom. W książce Mai Iwaszkiewicz poznajemy też słynnego średniowiecznego zoologa – Alberta Wielkiego – i odwiedzamy średniowieczne zoo, w którym czasami można było zobaczyć… nawet ludzi! Bardzo ciekawe było też spojrzenie na seksualność. Oczywiście dopuszczalna była jedynie pozycja misjonarska, a za seks ze zwierzęciem, karany był nie tylko człowiek, ale również samo zwierzę. Homoseksualizm był również zakazany, chociaż dostrzegano go w naturze u niektórych gatunków. Dziś wydaje się, że trochę się w tym zakresie uwsteczniliśmy, jak zaznacza autorka, bo niektórzy zaprzeczają, jakby homoseksualizm pochodził właśnie z natury. No cóż, chyba wiele osób uważa, że mamy powrót do wieków ciemnych. Średniowiecze przy obecnej rzeczywistości zdaje się świecić niesamowitym blaskiem.
Różne przedstawienia zwierząt
Nietoperz z dziesięcioma łapkami, ryba w kształcie biskupa, słoń z ogromną wieżą na plecach… to tylko niektóre z ciekawych wyobrażeń średniowiecznych zwierząt. Gdy spojrzymy na ich przedstawienia, możemy się zastanawiać, czy oni nie potrafili rysować? Oczywiście, że nie, natomiast nie widzieli wielu gatunków na żywo. Dziś możemy zajrzeć do atlasów przyrodniczych, odwiedzić zoo, podróżować, a także przeszukać Internet. Średniowieczni ludzie nie mieli takich możliwości. Jedyne co mogli zrobić, to zaufać innym, którzy już poszczególne gatunki opisali. I tak właśnie robili. W atlasach z tego okresu można było znaleźć jednorożce, gryfy i smoki – tak. Bogaty był ten świat. Wystarczy spojrzeć do średniowiecznych bestiariuszy, by się o tym przekonać. W tym wydaniu od Wydawnictwa Poznańskiego znajdziemy piękne kolorowe ilustracje, które pomagają nam się przenieść w tamte czasy i dać się porwać wyobraźni.
„To samo zwierzę mogło być więc symbolem dobra i Chrystusa, ale też zła i szatana!”.
Na poprawę nastroju
Jeśli chcecie się czegoś dowiedzieć, a przy okazji dobrze się bawić i trochę uśmiechnąć, to „Świnia na sądzie ostatecznym” spełni Wasze oczekiwania. Średniowiecze pochłaniało moje życie na pierwszym roku studiów, więc co nieco już wiedziałam i pewne ilustracje nie były mi obce, tutaj jednak mamy bardziej przystępny język i humor, którego w tych trudnych czasach tak bardzo nam brakuje.
„A jeśli jesteście fanami filmu Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć, mam dla Was jedną odpowiedź – znajdziecie je w średniowieczu”.