Jaume Cabré to jeden z moich ulubionych współczesnych pisarzy. Gdy pojawiły się „Dźwięki Agonii”, pewne było, że muszę je mieć. Szczęśliwie dostałam je w prezencie.

Nadeszła jesień i czas na to, by zatopić się w lekturze.

Już sam początek jest niezwykle interesujący. Opowieść o tym, jak historia brata Junoya rozwijała się pod piórem pisarza robi wrażenie. Chociaż nie przepadam za motywami religijnymi, to jednak wiedziałam, że Jaume Cabré mnie nie zawiedzie.

Brat Junoy nie jest zwykłym księdzem. Charakteryzuje go znacznie większa wrażliwość. Jest muzykiem. Czytelnik dowiaduje się jednak, że nie jest to cecha mile widziana. Przełożeni uznają, że ksiądz przez swoje muzyczne upodobania za bardzo skupia się na świecie, zamiast na duchowości. Wreszcie dostaje zakaz oddawania się swojej pasji. Pozostają mu tylko dźwięki, które odtwarza w swojej głowie.

Od początku wiadomo, że nie jest to prosta, miła i przyjemna historia. Książka jest jak jesień. Przygnębiająca, smutna i pełna szarości oraz surowości. Wiemy, że brat Junoy stanął przed sądem kościelnym i toczy się proces, w którym głównym oskarżycielem jest matka przełożona z niezwykle restrykcyjnego zakonu rapitańskiego. Historia jest retrospekcją, która pozwala czytelnikowi odkryć, co się stało, że brat Junoy znalazł się w tak nieciekawej sytuacji.

Życie w zakonie jest objęte ścisłą regułą. Jasno określone są obowiązki, harmonogram dnia i każdy szczegół, jak chociażby to, w jaki sposób można spojrzeć na inne siostry czy na matkę. Reguła zakłada życie w ubóstwie, modlitwę i pokutę. Tak przebiega życie w zakonie, gdy tymczasem znacznie wyżej w kościelnej hierarchii mamy do czynienia z intrygami i rozgrywkami niemal jak w polityce.

„Każda rapiteńska mniszka, profeska, konwerska, postulantka czy nowicjuszka, dostrzega w swojej przełożonej wizerunek Chrystusa i jest jej posłuszna we wszystkim”.

W zakonie wszystko się zmienia, gdy trafiają do niego ojciec Junoy oraz siostra Clara. Junoy pełnił rolę spowiednika. Stopniowo czytelnik może zauważyć, że rodzą się u niego pewne wątpliwości. Nie przyjmuje zasad czy przekonań religijnych za pewnik. Gdyw  zakonie uważa się, że wszystko to wina obecności diabła, Junoy powątpiewa w takie teorie. Wreszcie, dość nieostrożnie, mówi, że diabeł to jedynie symbol. Zaczyna też współczuć siostrze Clarze, która ewidentnie jest nieszczęśliwa w zakonie. Dziwi go zaostrzenie reguły i restrykcyjna pokuta, która jego zdaniem jest celem samym w sobie, a więc pychą. Jego poglądy są oczywiście przeciwstawne do tego, co uważa matka przełożona, więc nie mogło się to dla niego dobrze skończyć.

Otwarty umysł ojca Junoya sprowadził na niego bardzo nieprzyjemne wydarzenia i wreszcie sąd kościelny. Chciał też pomóc Clarze, ale ostatecznie nie wszystko wyszło tak, jakby się tego spodziewał. Clara zaprzyjaźniła się z inną z sióstr. Odnalazły razem bliskość, której im brakowało. Spały w jednej celi, a gdy takie herezje wyszły na jaw, otrzymały niezwykle surowe kary. Przyjaciółka Clary zmarła, a jej z kolei ojciec Junoy pomógł opuścić zakon.

„Nastawiał się na pożegnanie z siostrą Clarą. Bardzo mu na tym zależało, ponieważ odejście tej nowicjuszki było w pewnym sensie jego zwycięstwem nad nadętą matką Doroteą, dowodem na to, że życie jest więcej warte niż pokuta”.

Jaki sens ma życie w w zakonie? Albo mieszkanie z księdzem egzorcystą i mówienie światu wielkiego NIE. Chyba nigdy nie będę w stanie tego zrozumieć, w jaki sposób można wyłączyć swój umysł i serce, by wegetować i jeszcze wmawiać sobie, że to ma sens. Znacznie bliżej mi do poglądów ojca Junoya niż do siostry biczującej się w swojej celi i jednocześnie śpiewającej radośnie na chwałę jakiegoś bóstwa. Taki obrazek mogę sobie tylko wyobrazić w zakładzie dla obłąkanych. A książka była wyśmienita.

Jaume Cabré
„Agonia dźwięków”
Przełożyła z języka katalońskiego: Anna Sawicka
Wydawnictwo: Marginesy