Widzę kłopoty. Ale idę śmiało.
Chociaż wiem, czego się spodziewać, idę jak w dym. Paulina Świst nigdy nie zawodzi. To taki łobuz „co kocha najmocniej”. Wiem, że wyjdę z tego poturbowana. Że będę chciała więcej. A ona mi to odbierze, wraz z ostatnim zdaniem swojej książki. Doprowadzi do eskalacji wrażeń, bym wiedziała, co tracę, zamykając delikatne skrzydełko okładki. Ale uwielbiam jej prozę.
„A potem postarałem się, by długo nie zapomniała naszego pierwszego spotkania”.
Wciągam i ciągle chcę więcej
Ksenia i Cwibel to jakże wybuchowa i nieprzewidywalna para, znana nam z „Fightera” Pauliny Świst. Tym razem zastajemy ich w niemal sielankowych okolicznościach. Gdy wydaje się, że jest dość słodko i brakuje jedynie konia z ostrym szpikulcem na czole, wpadają niezbyt mili panowie i zgarniają Patryka Cebulskiego. Wiadomo jednak, że ktoś go wrabia i że ma to związek z aferą Veromaxu. Na szczęście armia najlepszych prawników jest już w drodze.
„Najwyraźniej jednak dziś chciała pokazać mi drugie oblicze… Nie zamierzałem na to narzekać. Ale też nie zamierzałem jej uzmysłowić, jak bardzo niebezpieczna jest taka zabawa”.
Pragnę i będę żałować
Iga ma za sobą spory bałagan. Trochę ucieka, trochę leczy połamane skrzydła… i swoje serce. Z pozoru silna, bezpośrednia i jak zwykle – uroczo wulgarna, w środku bardzo krucha i wrażliwa. Przyjeżdża do Warszawy, by zacząć od nowa. Nowe mieszkanie, nowa praca. Trzeba tylko podpisać umowę. Ale najpierw idzie do baru. Niestety mieszanka alkoholu i pożądania nie może skończyć się dobrze. Tajemniczy nieznajomy jest bardzo w jej typie. My już wiemy, że popełni błąd. Pójdą na całość. Choć ona się wzbrania, a on próbuje nad sobą zapanować, nie ma dla nich ratunku. Poranne światło wydobędzie jednak na wierzch okrutną prawdę. Iga nie zna prawdziwej tożsamości tego, jakże seksownego, mężczyzny.
Czasem warto
Tak bardzo czekałam na tę książkę. Paulina Świst ma wszystko, czego aktualnie szukam. Jej książki to trochę tak jak pierwszy lot samolotem. W chuj się boję, ale mam na to niesamowitą ochotę. Wiem, że to zrobię, przekroczę tę granicę. Nieustanne turbulencje fabularne. Brak wytyczonej trasy, zawsze wychodzi poza kontury przyzwoitości. Dodatkowym utrudnieniem jest brak tlenu – w czasie tej lektury brakuje tchu. I to jest zajebiste.