Chciałabym, tak bardzo chciałabym…
I am enough. Mam nadzieję, że dobrze znacie inicjatywę Martyny Wojciechowskiej. Z wielkim uznaniem patrzę na jej działania i podziwiam za słowa. W kraju, w którym kobietom zabiera się prawo do decydowania o swoim ciele, życiu i spycha głęboko w otchłań tabu, są jeszcze one – te niezwykle silne kobiety, które nie boją się mówić. Zdecydowanie Magdalena Mikołajczyk i „jestem dość” od Wydawnictwa Muza to kolejny ważny głos w kobiecym przebudzeniu.
W pierwszej osobie
Jedną z moich pierwszych myśli podczas lektury tej książki było zdziwienie tym, że kogoś stać na tak dużą szczerość. Płynąca prosto z głowy, serca, duszy, czasami bezlitosna i niepasująca do jakiegokolwiek schematu, ale przez to niezwykle interesująca. Byłam zdumiona odwagą autorki, przypominając sobie, jak trudno mnie samej pisać cokolwiek w pierwszej osobie liczby pojedynczej. Magdalena Mikołajczyk odsłania swoje myśli, ale i kawałek własnego życia oraz problemów, z jakimi się zmierzała. Urzekło mnie stwierdzenie, iż: „chciałabym, by każdy miał optymizm w wyposażeniu standardowym, żeby był najpierw on, a potem żeby sobie można było dokupić wersję deluks – poczucie humoru metallic, ośmiocylindrową wiarę w siebie albo chociaż podgrzewane siedzenie”. Też bym chciała, bardzo bym chciała.
Nic nie musisz, wszystko możesz
Jesteśmy tak wychowywane od pokoleń, żeby spełnić oczekiwania patriarchatu. W domu musi być posprzątane, pięknie urządzone, dzieci przypilnowane, wszystko zorganizowane, obiad ugotowany, pranie powieszone, a potem wyprasowane. Niegdyś bardziej zamknięte w domach, teraz jeszcze doszły obowiązki zawodowe. Mąż wraca z pracy i musi odpocząć, wiadomo. Kobieta na szczęście nie musi. Ona może zająć się dziećmi i całą rodzinną logistyką. Mąż ma pasje i zainteresowania, ona staje się nieciekawa. A czy ja muszę w każdą sobotę sprzątać mieszkanie, wstawiać pranie, a przed świętami myć okna dla Jezusa? Nie. Nic nie muszę. I nawet jak mi wiele rzeczy w życiu nie wychodzi, to też dobrze. Jestem dość. Jeśli macie jakieś wątpliwości, to ta książka może Wam, drogie Panie, bardzo pomóc.
„trzymaj te chwile w głowie, te, w których byłaś tylko sobą, byłaś wolna. pozwalaj sobie na nie. nawlekaj je na codzienność. im więcej ich będzie, tym piękniejsze będą twoje korale. opleć się nimi cała i płyń, gotowa na każdy wiatr”.
Reminiscencje
Kiedyś wydawało mi się, że jestem dość niezależna, że idę swoją drogą i podejmuję swoje decyzje, ale życie szybko zweryfikowało moje wyobrażenia. Dostosowywałam się i nie miałam kontroli. W poprzednim roku po raz pierwszy poczułam naprawdę, że nic nie muszę. Słuchałam opowieści o świątecznych dramatach, a ja przeżyłam je pierwszy raz tak, jak chciałam. Z grzańcem, „Holiday”, pierogami i sernikiem. Chyba w końcu dorosłam do własnych decyzji. Autorka pokazuje nam też w dość groteskowy sposób, jak bardzo jesteśmy w stanie żyć pod presją i co to z nami robi… przeczytajcie ten cytat i zastanówcie się, czy tego naprawdę chcecie!
„aż zobaczyłam w sklepowej witrynie, że moją zwiewną sukienkę podciągnęło dziecię nogami i świecę zadkiem od piętnastu minut na całe miasto, a bujam się w tych obcasach, jakbym miała w dupie ołówek i ktoś by mi kazał rysować nim znak nieskończoności. oczywiście film z romantycznego zmienił się w katastroficzny”.