“Dziewczyny z Wołynia” to książka, którą dostałam od brata. Nie mogłam się od niej oderwać.

Przerażające historie pełne nienawiści, morderstw, katowania Polaków, ale i niezwykłe opowieści kobiet, którym cudem udało się ocalić życie.

“Dziewczyny z Wołynia” to książka, którą pochłania się jednym tchem. Składa się z opowieści kobiet, które przeżyły rzeź. Trudno sobie wyobrazić ten koszmar. I chociaż oglądałam film Wojciecha Smarzowskiego, który mnie przeraził, to jak mówią bohaterki książki, te obrazy są niczym w porównaniu z rzeczywistością.

Bez rodziny, bez pamięci

Janinie odebrano rodzinę i pamięć. Nie wie, ile dokładnie ma lat. Nie jest pewna nawet swojego nazwiska. W rubryce z datą urodzenia ma wpisane 24 maja 1935 roku, ale nie obchodzi tych urodzin. Patrzyła w nieruchome oczy swojej martwej matki. Cudem przeżyła. Z obcymi ludźmi, potem w domu dziecka – nie miała łatwego życia. Gdy koleżanka zaprosiła ją na święta do swojego domu, czuła straszliwie rozdzierający żal.

Teodora w oblężonym Kisielinie

Teodora znalazła się w oblężonym Kisielinie. Polakom trudno było opuścić swoje gospodarstwa, to w końcu było całe ich życie. Trudno było też uwierzyć w to, że sąsiedzi Ukraińcy, których tak dobrze znali, żyli obok wiele lat, przyjdą ich mordować. Wiele osób uważało, że skoro nie zrobili nic złego, to mogą czuć się spokojnie. Wkrótce zapłonęła wieś obok, za chwilę kościół w Kisielinie. Nadeszła krwawa niedziela 11 lipca 1943 roku. To był niewyobrażalny koszmar.

“Po wojnie przez wiele lat dręczyły mnie koszmary senne. Śniło mi się, że gonią mnie banderowcy. Strzelają, krzyczą, złorzeczą. A ja pędzę, biegnę, uciekam. Na łeb na szyję. Przez łąki, pola, lasy. Potykam się, przewracam, ale zrywam na nogi i pędzę dalej. A pogoń za mną. Nie mam już sił, brakuje mi tchu, ostre ściernisko kaleczy mi stopy. Ale ja biegnę dalej. Nie chcę umierać. Chcę żyć”.

“Obok siedział tłusty kocur i obgryzał kurzą szyję. Ależ mu zazdrościliśmy!”.

Dramat Alfredy

Alfreda przeżyła, bo oprawca jej nie zauważył. Gdy upowcy chowali ofiary, na podwórko zajechał wóz. To żony Ukraińców przyjechały rabować gospodarstwo. Tymczasem Alfreda leżała, bojąc się poruszyć. Wreszcie, gdy mordercy odeszli, wstała cała obolała i podjęła kolejny niesamowity wysiłek, by przetrwać. O jej niezwykle silnym charakterze świadczy chociażby to, że została potem łączniczką Armii Krajowej.

Janina w Zasmykach

Janina opowiada o Zasmykach, gdzie Polacy zorganizowali samoobronę. Część broni mieli po kampanii 1939 roku, żołnierze uciekający przed Armią Czerwoną zostawiali karabiny, a część po Armii Czerwonej uciekającej przed Wehrmachtem w 1941 roku. Dowódcy zorganizowali system alarmowy, patrole i warty. W Zasmykach odbywały się nawet szkolenia. Banderowcy zaatakowali ich w Boże Narodzenie. Na szczęście Polakom udało się obronić. Kolejnego ataku nie udało się już odeprzeć. Upowcy sprzymierzyli się z Niemcami i zaatakowali trzy tygodnie później. Znów trzeba było uciekać. Rodzinę Janiny uratowała gościna Czechów.

“Sztafeta pokoleń trwa. Nie została przerwana. To nasze zwycięstwo”.

Józefa – świadek mordów

Józefa widziała jak Ukraińcy dokonują masowych mordów na Żydach i na Polakach. Nie mogła jednak uwierzyć w to, co widzi. Zabili jej rodzinę. Wtuliła się w futro swojej matki i udawała nieżywą. Widziała, jak upowiec dobił jej ojca, strzelając z karabinu. Widziała jak Palikrowy stały w ogniu i plądrujących wieś Ukraińców. Józefę i jej brata ocaliła sąsiadka.

Tragiczna wigilia Heleny

Helena doskonale pamięta tę wigilię. Zdążyli się jedynie podzielić opłatkiem, gdy nadeszły straszliwe wieści. Polaków mordują! Sąsiadka chciała zabrać dzieci, ale matka Heleny nie chciała ich zostawić. Sąsiadka zaryzykowała. Noc była straszna, ale przeżyli. Motywacje sąsiadki do dziś dla Heleny nie są oczywiste, ale to dzięki niej jej rodzina się uratowała.

“Dlaczego nasi sąsiedzi nagle postanowili nas wymordować? Pierwszy powód jest oczywisty. Nienawistna nacjonalistyczna ideologia, która zawładnęła duszami części Ukraińców. To ona pchnęła ich na drogę zbrodni.

Drugi powód jest znacznie bardziej prozaiczny. To zwykła ludzka zawiść i chciwość. Pozbycie się Polaków dawało szansę na przejęcie ich mienia”.

Ostatni dzień rodziny Rozalii

Rozalia opowiada o ostatnim dniu życia swojej rodziny. Mama starła ziemniaki na placek, ojciec był w domu, jej siostra spała w kołysce. Ukraińcy zbliżali się całą chmarą. Zaryglowali się w domu, schowali się. Oprawcy byli już pod ich domem. Porąbali siekierą jej matkę. W morderczym szale zabili jej rodzinę. Półtoraroczną siostrę zakopali w ziemi żywcem. Ją przeoczyli. Przeżyła. Po jakimś czasie odnalazł ją stryj i ciocia. Zabrali ją ze sobą.

“Tyle po nas zostało. Drzewa i samotny krzyż”.

Zofia została bez rodziców

Zofia z rodziną miała zostać wywieziona na Syberię. Ale Sowieci nie zdążyli, przeszkodzili im Niemcy. Pewnej nocy przyszła do nich Ukrainka, która ostrzegła rodzinę Zofii przed atakami. Z Orzeszyna jednak nikt nie wyjechał. W domu Zofii pojawił się morderca Karawan. Wuj zaczął mówić po ukraińsku, dzięki czemu mógł uciec. Ojciec Zofii uprosił oprawców, by pozwolili zabrać mu też dzieci. Jej rodzice zginęli.

Śmierć Heleny

Helena myślała, że umarła. Została postrzelona, gdy z rodziną uciekali przed mordercami. Płonęła cała wieś. Nieprzytomną Helenę i jej płaczącego brata znaleźli Polacy. Trafiła do szpitala polowego Armii Krajowej. Jej ojciec też przeżył, zamieszkali w pobliżu Hrubieszowa, w mieszkaniu, w którym wcześniej żyła żydowska rodzina.

“Potem oprawcy wzięli się za Polaków. Zaczęli ustawiać nas trójkami. Rozległy się jęki, szlochy, krzyki, błagania. Teraz już wiedzieliśmy co nas czeka. Nie było ratunku. I nie było litości. Mieliśmy zginąć”.

Każda z bohaterek to niesamowita historia. Tak naprawdę były jeszcze dziećmi, gdy rozpoczęła się wołyńska rzeź. Cudem udało im się przetrwać. Niezwykle silne kobiety, szukały swoich bliskich, układały życie od nowa, ale o straszliwej zbrodni nie da się zapomnieć. Przez wiele lat nie można było o niej nawet mówić. Po latach wróciły w swoje rodzinne strony, gdzie po domostwach nie było już śladu. Całe wsie zostały zrównane z ziemią. Dzisiaj stawiane tam są krzyże ku pamięci pomordowanych Polaków.

 

Anna Herbich-Zychowicz

„Dziewczyny z Wołynia”

Wydawnictwo Znak