To dzieje się tu i teraz.

Polubić siebie. Największe wyzwanie. Żyć w zgodzie ze sobą. Jeszcze większe. Spoglądam na okładkę „Rześko” Niny Czarneckiej i od razu czuję się spokojniejsza. Zrobiłam taniec smoka, w tle leci jazz, a ja zanurzam się w książkę, która pachnie bzem, chłodzi niczym wiosenny poranny wiatr i uspokaja jak smyranie trawy o bose stopy. A co w środku? Chodźmy zobaczyć.

Ulubieńcy…

Wiosną rano naparzają ptaki. I można posłuchać stukania dzięcioła. Wiosną zieleń jest żywa i oczom zdaje się nieprawdziwa. Wiosną fruwają motyle, ale jest też kapryśna i nieprzewidywalna. Daje nadzieję, nakłada sukienkę, a potem zasypuje śniegiem. Zakwita kwiatami i obnaża samotność jeszcze bardziej intensywne. Ale to nie jest moja ulubiona pora roku. Najlepsza jest ciepła jesień. Zgniłe liście, słońce przebijające się przez kolory. Roiboos z miodem, trampki i sweter. Ciepłe koce i długie wieczory w domu. Bezpieczeństwo. Ale Nina Czarnecka mówi nam coś innego – każda pora roku powinna być naszą ulubioną.

„Wszystko czemuś służy. Wszystko stanowi bowiem precyzyjny mechanizm, który istnieje dla życia, a nie po to, by nam je utrudniać”.

Krótkie przypomnienie

Chciałabym je mieć codziennie. O tym, że warto o siebie dbać, że właśnie to powinien być priorytet. Czasami zapominam, że jestem jak typowa vata, a moim żywiołem jest powietrze. Czasami zapominam o sobie całkowicie. I chociaż nie jestem wielką miłośniczką takich poradników, to „Rześko”, podobnie jak „Ciepło” są wyjątkowe. Mają indywidualny sznyt i pokazują to, co w przyrodzie najpiękniejsze – cykliczność, to, że wszystko ma swój sens, nawet jeśli jeszcze tego nie rozumiemy.

„Codziennie szukam więc tego zadowolenia i okazji do zachwytu. Rozkoszuję się filiżanką kawy, promieniem słońca na policzku, śpiewaniem kosa i tym, jak światło leniwie przesącza się przez okno mojej pracowni i tańczy po drewnianej podłodze”.

Wiosna i lato

Podobnie jak poprzednia książka, „Rześko” obejmuje dwie pory roku. Tym razem jest to wiosna i lato. Zaczynamy od marca – miesiąca przygotowań. Kiełki listki, pobudzanie limfy, powolne budzenie się do życia – nasz organizm, podobnie jak natura, ma swoje cykle i nie zawsze musi pracować na najwyższych obrotach. Oprócz porad zdrowotnych, oryginalnych przepisów kulinarnych i opisów przyrodniczych, znajdziemy w tej książce bardzo dużo o samoakceptacji. Są też pytania, nad którymi warto zatrzymać się nieco dłużej.

„Ajurweda uczy nas, abyśmy akceptowali siebie, niezależnie od naszych predyspozycji czy momentu życia, w jakim się znajdujemy. Spróbuj więc zatrzymać się na chwilę”.