Szybko sprowadzają na siebie kłopoty.
Na każdą kolejną książkę Pauliny Świst czeka się z niecierpliwością. Wydawnictwo MUZA opublikowało właśnie jej najnowszy hit: „Sztauwajery” – trzecią część serii, do której należą „Paprocany i Chechło”. Nie ma nudy. Jest szybko, ostro i nieprzeciętnie. Kto jeszcze nie był – niech szybko wsiada do tego rozpędzonego BMW. Włączam Sokoła i zaczynam czytać. Wiem, że będzie to wyjątkowe przeżycie.
„Jestem rozjebana jak żaba na liściu”.
Demony przeszłości
„Sztauwajery” to opowieść szczególna, ponieważ to właśnie w tej części poznajemy przeszłość najciekawszych postaci: Ramzesa, Ksenona i Luki. To właśnie ten ostatni jegomość będzie występował tutaj w roli głównej. Luca niepokorny, zabójczo przystojny, napalony i oczywiście rzucającymi inteligentnymi tekstami (tak, to możliwe tylko na papierze…). Przeszłość wraca do niego jak bumerang. Okazuje się, że jego byłej i jego dorastającemu synowi grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. I tylko on może ich uratować. Jako wsparcie pojawiają się znane nam postaci: Paulina, Zośka i Marcin. To świat pełen intryg, skomplikowanych powiązań i ostrej jazdy, ale nie mamy wątpliwości, że taka ekipa znakomicie się w nim odnajdzie i jeszcze nie raz pokaże, na co ją stać.
„Przez sekundę wyobrażałam sobie, że przecież mogłabym zrobić to znowu… A potem uświadomiłam sobie, jakie miałoby to dla mnie konsekwencje. Już raz to przerabiałam. I wylądowałam po wszystkim jak nagi w pokrzywach”.
Rozrywka na lato
Typowa letnia okładka i letni klimat. Mamy tutaj szybko rozkręcającą się akcję, błyskotliwe dialogi i cięty język, nie zabraknie też erotyki, ale i głębszych refleksji. Jeśli lubicie czytać Paulinę Świst, to na pewno się nie zawiedziecie. „Sztauwajery” to kolejna znakomicie napisana powieść, dzięki której zobaczycie się, jak najwięksi twardziele radzą sobie ze swoimi wrogami, jak bez mrugnięcia okiem się z nimi rozprawiają i… czy między Lucjanem a Julką jeszcze coś może być? Paulina Świst dodaje przyspieszenia swojej fabule, a potem nagle hamuje z piskiem opon, by zostawić czytelnika na krawędzi przepaści, bez hamulców, za to z dobrą muzyką w tle.
„Nawet jointy pod wodą mogę jarać. Z tobą”.