Nienawiść skryta za idealnym uśmiechem. Małżeństwo.

Kulturalni, troskliwi, rozmawiający ze sobą. Materialnie też niczego im nie brakuje. Wydają się promienni i szczęśliwi. W ich konwersacjach nie pojawiają się brzydkie słowa. Marianne i Johan to małżeństwo z dziesięcioletnim stażem, mają dwoje dzieci, pracę i szczęśliwy dom. Okazuje się jednak, że to tylko pozory. Wydawnictwo ZYSK opublikowało właśnie nowe wydanie „Scen z życia małżeńskiego” – literackiego zapisu serialu według Ingmara Bergmana.

Rysa na ideale

Czy istnieją w ogóle idealne małżeństwa? W mediach społecznościowych na pewno, w realnym życiu może być już z tym gorzej, zwłaszcza jeśli chodzi o dłuższy staż związku. Marianne i Johan to osoby uprzywilejowane, jeśli chodzi o status majątkowy. Nigdy nie musieli się martwić o pieniądze czy pracę. Spotykamy ich w momencie, gdy wiedzie im się doskonale. Dużo rozmawiają, a ich dyskusje są błyskotliwe, pełne intelektualnej formy. Mają dwie córeczki, które urodziły się rok po roku. Okazuje się, że Marianne jest znów w ciąży i tutaj pojawia się pierwsza rysa na tym idealnym obrazie ich małżeństwa. Kobieta nie wie, czy chce mieć kolejne dziecko. Momentami tworzy szczęśliwe wizje i jest zdecydowana na tak. Innym razem nie chce wrócić do uciążliwych obowiązków. Z biegiem czasu i kolejnych rozmów już wiemy, jaka decyzja zostanie podjęta. Małżeństwo zostaje wystawione na poważną próbę.

„Czasem jestem głęboko nieszczęśliwa, kiedy w zasadzie powinnam być szczęśliwa, i na odwrót. Poczucie szczęścia nie wyznaje żadnych reguł. Przynajmniej u mnie”.

Dobra mina do złej gry

W kolejnych odsłonach związku naszych bohaterów widzimy coraz bardziej wzrastające napięcie. Pewnego dnia Johan oznajmia Marianne, że się zakochał i odchodzi. Tak po prostu, z dnia na dzień. Sytuacja jest szokująca i absurdalna, zwłaszcza, gdy żona zaczyna go pakować i przygotowywać do podróży, a momentami błagać, by jednak został. Życie toczy się dalej. Spotykamy tych dwoje po pewnym czasie, gdy nadal są małżeństwem, ale sprawy wyglądają już zupełnie inaczej. Wracamy do nich co kilka lat, aż w końcu dochodzimy do punktu kulminacyjnego. Nasi bohaterowie nie mają już nic do stracenia, małżeństwo legło w gruzach. Nie muszą się powstrzymywać i silić na uprzejmość. Pojawiają się wyzwiska, wyciąganie wszystkich brudów z lat wspólnego życia, wyjawianie kolejnych tajemnic. W końcu dochodzi do rękoczynów. Podpisują papiery rozwodowe. Burzliwe losy tych dwojga jednak nie kończą się w ten sposób. W ostatnim rozdziale znów do nich wracamy, ale widzimy już zupełnie innych ludzi.

„No to teraz poznasz moją straszną tajemnicę. Jestem chłopcem w średnim wieku. Który nie chce w ogóle dorosnąć”.

Całkowity rozpad

Wnioski płynące z dzieła Ingmara Bergmana nie są optymistyczne. Sam autor przyznał, że chociaż tekst powstał w kilka miesięcy, to doświadczenia zbierał całe życie, a tworzył go już jako człowiek dojrzały.