Japoński mistrz pióra powraca w osobistym zbiorze opowiadań. I… puszcza oko do czytelnika.
Gdy dom pogrąża się w ciszy, odkrywam historie Murakamiego i zagłębiam się w jego młodość, wspomnienia i fantazje. „Pierwsza osoba liczby pojedynczej” od wydawnictwa MUZA to ekscytująca podróż po młodości i dojrzałości.
„Ale lepiej uwierz, Czytelniku, bo naprawdę tak było”.
Czytam, słucham i podziwiam
Może nie jestem największą fanką Murakamiego, ale doceniam jego kunszt. Tym razem zanurzam się w nostalgiczną opowieść o czasie, wartościach i przemijaniu. Ale niesie ona w sobie także pewnego rodzaju ukojenie i spokój. Jest jak delikatna melodia, która kołysze nas do snu, przytula i mówi, że wszystko będzie dobrze. Życie toczy się tutaj swoim torem, a narrator podsuwa nam zarówno zawoalowane, jak i te wyrażone bardziej bezpośrednio nauki. Ale jest to nie tylko uczta literacka dla oczu, ale także dla uszu. Przygotujcie sobie płytę The Beatles i cudownego Schumanna. Przetestowałam czytanie w towarzystwie dźwięków, o jakich wspomina w książce i muszę przyznać, że jest to ciekawe doznanie.
„Po to masz rozum, żeby zastanawiać się nad trudnymi kwestiami. Żeby pojąć to, co niezrozumiałe. Oto właśnie śmietanka życia. Cała reszta jest nudna i do niczego”.
Młodość i dojrzałość
To jedne z najważniejszych tematów, jakie narrator porusza, snując swoją opowieść. Spotykamy z nim kolejne dziewczyny. I te, które kochał, i te, które były jedynie epizodami. I chociaż nie miały wielkiego wpływu na bieg jego życia, to jednak pozostawiły pewien ślad, refleksję. Nasz narrator i autor opowieści przyznaję także, że w pewnych momentach niewiele tak naprawdę rozumiał. Wspomina pewną bardzo brzydką kobietę i dziewczynę z płytą The Beatles. Przytacza pewną niezwykłą rozmowę z bratem swojej dziewczyny i czytanie japońskiej literatury. O wszystkim mówi ze spokojem, jest pogodzony z życiem i wskazuje nam drogę. Tak właśnie ma być.
„Śmierć marzeń jest w pewnym sensie smutniejsza niż śmierć żywej istoty”.
Daj się chwycić za rękę
A tak naprawdę za oko, ucho i duszę. Narrator Murakamiego cały czas szczypie nas w ramię i zmusza do refleksji. Czasami robi to delikatnie, a innym razem stawia na naszej drodze starą małpę z piwem i sprawia, że nasz świat wywraca się do góry nogami. Mamy także sny pełne marzeń i aspekty irracjonalne. Ale to właśnie jest u niego piękne. Dałam się porwać i spędziłam z mistrzem przyjemny wieczór.
„Ta scena w jednej chwili wyraźnie utrwaliła się na papierze fotograficznym mojego serca”.