O „Kasacji” słyszał chyba każdy miłośnik książek. Trafiła do mojego domu przypadkiem, jako prezent. Odłożona na półkę, wśród wielu innych.

Czekała na swój dzień. Nadszedł zimny styczeń, który można opisać jedynie niecenzuralnym słownictwem. Zobaczyłam w Internecie znaną mi okładkę. Wielki hit. Bestseller. Chyba mam to w domu? Zabrałam Mroza do autobusu i zaczęłam czytać, nie oczekując zbyt wiele. W końcu to tylko kryminał.

Nie jestem wielka miłośniczką kryminałów, ale trochę ich przeczytałam, głównie w czasach liceum. Wtedy moim ulubieńcem był Joe Alex i oczywiście Agatha Christie. Przypadek sprawił, że miałam też okazję przeczytać trylogię Miłoszewskiego, która dość mi się podobała. Teraz przyszedł czas na Mroza.

Książka napisana bardzo sprawnie. Najbardziej urzekły mnie efekty pracy redaktorskiej i korektorskiej. Jestem naprawdę pod wrażeniem, w jaki sposób tekst oddany czytelnikowi został dopracowany. To wielka sztuka i jednocześnie gwarancja tego, że czytanie będzie przyjemnością.

Intryga dość ciekawa, zwłaszcza, biorąc pod uwagę zakończenie. Duet prawniczy atrakcyjnie zarysowany, a wątek romansowy w dość oczywisty sposób musi się tutaj pojawiać. Trochę mocniejszych słów, polskiej rzeczywistości, warszawskie specyficzne krajobrazy. Gdy zaczęłam czytać, nie mogłam przestać. Z ciekawością odkładałam książkę, gdy musiałam. Wreszcie znalazłam się z nią sam na sam w łóżku, gdzie mogłam spokojnie poznać fabułę do samego końca.

„Kasacja” Mroza wciągnęła mnie w swój świat. Bardzo dobrze napisana, ciekawie rozwijająca fabułę i dająca mnóstwo przyjemności w trakcie lektury. Nie jest to oczywiście wielka literatura, ale jeśli chcemy poczytać coś ot, tak sobie, to na pewno warto po nią sięgnąć.

Aha… nie wiedziałam, że to dopiero początek przygód tej pary, więc przede mną jeszcze kolejne tomy prawniczych zmagań…