Krążą o nich legendy, a po nich duchy i zjawy. Chodźmy tam.

„The world of LORE. Straszne miejsca” autorstwa Aarona Mahnkego to książka, wobec której miałam spore oczekiwania. Chciałam się przestraszyć, chciałam, by na plecach pojawiły się dreszcze, a na dłoniach gęsia skórka. Czy się udało? O tym nieco później, ale warto zwrócić uwagę na okładkę zaprojektowaną w chłodnych tonach i przepiękne rysunki, którymi opatrzone jest książka od wydawnictwa ZYSK.

Podcast, książka, rysunki

Jeśli macie Spotify, to warto posłuchać podcastów autora, by jeszcze bardziej wczuć się w mroczne klimaty. Straszne miejsca, które odwiedzamy, to zarówno miasta, miejscowości, jak i do słynnego hotelu z Lśnienia. Zwiedzamy bardzo specyficzny Nowy Orlean, poznajemy tajemnice Savannah i wybieramy się aż do Connecticut. Strach mogą budzić nie tylko miasta owiane złą sławą czy przerażającymi legendami, ale także poszczególne, po prostu obce miejsca. Nigdzie w końcu nie czujemy się tak dobrze, jak w domu. Gdy znajdujemy się w zupełnie innym miejscu, jeszcze do tego sami – nawet migające oświetlenie czy stukające rury mogą budzić przerażenie. Aaron Mahnke zadba o to, by takich wrażeń nam absolutnie nie zabrakło. Dodatkowym atutem tego wydania są piękne ryciny w czerni i bieli, które dopełniają mroczną całość.

„To mogło zdarzyć się naprawdę”.

Strasznie czy nudno?

Nie bałam się. Bardzo chciałam poczytać o sławnym hotelu z „Lśnienia”, ale inne miejsca jakoś mnie nie przeraziły. Może potrzebuję jednak mocniejszych wrażeń? Znacznie bardziej bałam się przy „Dziadach cz. II” naszego kochanego wieszcza. Niemniej jednak, uważam, że książka zasługuje na uwagę ze względu chociażby na to, że opowieści są mocno osadzone w kontekście historycznym. Dla tropiciel legend jest to jak najbardziej trafiona publikacja. Ja wciąż czekam na coś, co sprawi, że będę się bać.

„Miejsca z biegiem czasu nabierają swoistego klimatu. Czy jest to rodzinne miasto czy tylko owiane złą sławą miejsce w okolicy, mamy skłonność do traktowania ich jak ludzi”.