Kocham zimę, gdy nie muszę wychodzić na zewnątrz.
Pokochałam zimę w zeszłym sezonie, gdy był lockdown. Mogłam pracować z domowego zacisza, ukrywając nogi pod kocykiem, z ciepłą herbatą u boku. Zdecydowanie nie lubię zimna, a przez moją tarczycę, jestem na nie jeszcze bardziej wrażliwa. Gdy zobaczyłam książkę od wydawnictwa OTWARTE – początkowo chciałam od niej uciec jak najdalej. Ale po chwili ta zimna publikacja jakoś mnie zainteresowała. I tak oto książka Susanny Soberg trafiła do mojej biblioteczki.
„Jeśli kochasz zimę, to staje się ona cieplejsza!”.
Zimno? Nie dla mnie!
W ostatnim czasie morsowanie stało się bardzo popularne. Ja z przerażeniem zerkałam na rozebranych ludzi w lodowatej wodzie, jeśli przy okazji gdzieś przejeżdżaliśmy. Zdecydowanie bardziej lubię saunę. Raz próbowałam wejść na chwilę do groty śnieżnej i szybko uciekłam. Autorka książki „Brr. Jak zażywać zimnych kąpieli, aby wspierać cały organizm” również należała do grona zmarzluchów, ale wszystko się zmieniło, gdy zaczęła prowadzić swoje badania. Okazuje się, że morsowanie niesie wiele korzyści. Wiadomo, że wzmacnia odporność, pobudza krążenie krwi, a do tego jeszcze przyczynia się do utraty wagi. Oprócz tego, jak zauważa autorka, morsy to najszczęśliwsi ludzie na świecie. I w tym momencie książka mnie zainteresowała. Podobno tego uczucia nie da się z niczym innym porównać. Nic nie parzy mocniej niż lód, a jednak okazuje się to przyjemne i… uzależnia…
„Największą radość w życiu sprawia nam robienie tego, czego inni nam zakazują”.
Spróbować?
Brzmi naprawdę bardzo zachęcająco. Podobno osoby, które więcej czasu spędzają na świeżym powietrzu, przestają wiecznie czuć takie mocne zimno. Autorka przekonuje, że przygodę z morsowaniem można zacząć powoli, od zanurzenia jednego palca od stopy! Poleca też zaczynać w grupie, gdyż ważne w tym przypadku jest wsparcie psychiczne, by pokonać swoje bariery. Nie wiem, czy kiedyś spróbuję, ale na pewno moje NIE – nie jest już tak kategoryczne. Brzmi naprawdę ciekawie.