Może to pogoda, może moje zmęczenie. Ale czytałam te opowiadania długo i bez zaangażowania.
Ja i “Mikrotyki” to związek bez zobowiązań. Na początku byłam zaciekawiona, zaintrygowana, ale gdy tylko odchyliłam okładkę, czar prysł. Mimo niewielkiej objętości, książkę czytałam dość długo i marzyłam, by wreszcie ją skończyć. Nie mogłam się skupić, nie chciała mnie wciągnąć.
Wielka płyta, gramofon, szlugi
Wchodzimy w świat, który jest szary i w którym – wydaje się – nie ma wielkiej nadziei na zmianę. Siedzą w bloku z wielkiej płyty, przeciętna rodzina, przeciętne życie. Zwykłe blokowisko, zabawy na podwórku, zakupy na raty. W opowiadaniach znajdziemy właśnie takie obrazki.
Przyjaźń i miłość?
Jest też o uczuciach. Czy Lena z jednego z opowiadań jest jeszcze przyjaciółką czy może to już przyjaźń? A może po prostu strach przed samotnością? Wspólnie siedzą, rozmawiają, grają w szachy i słodzą sobie nawzajem herbatę. Lena ma poważne problemy psychiczne, ale to bohaterowi opowiadania i jednocześnie narratorowi – specjalnie nie przeszkadza. Związki nie są tu prostolinijne, mnóstwo tu krzywych linii i niejasności.
Pamięć i zapomnienie
Na uwagę zasługują opowiadania, w których narrator staje się sentymentalny i wspomina. W “szlugach” przywołuje różne nazwy pierwszych papierosów i okoliczności, w jakich zostały wypalone. Z kolei w opowiadaniu “Kto” przywoływane jest miejsce – dawne mieszkanie, w którym teraz mieszkają inni ludzie, wisi inny żyrandol. Nic już nie jest takie samo.
Paweł Sołtys
“Mikrotyki”
Wydawnictwo Czarne