Anastazja i Tatiana występują w Telemoście. Nie wiedzą, że kilka wypowiedzianych słów będzie mieć poważne konsekwencje.

Obserwuje ją. Dał jej już jedno ostrzeżenie, ale to za mało. Zabije aż sześć osób, zanim się do niej zbliży. A one nadal nie wiedzą, czy chodzi o Tatianę, czy też o Anastazję. I jedna, i druga, żyje w ogromnym strachu. Powieść Aleksandry Marininy od Czwartej Strony Kryminału przyprawiła mnie o lekki dreszczyk w te długie, jesienne wieczory. Zaparzcie sobie herbatę z miodem i cytryną i chodźcie posłuchać, co mówi do nas Żartowniś.

Powrót do Rosji

Literatura rosyjska od zawsze była mi bardzo bliska, więc, gdy trafiła do mnie „Siódma ofiara”, wiedziałam, że na pewno dobrze się w tym świecie poczuję. Książka musiała swoje odczekać. Wraz z jesienią pojawiły się nowe obowiązki, a powrót do pracy wymagał osiągnięcia szczytów organizacji. Gdzie w tym wszystkim czas na czytanie? Jest go bardzo mało, ale na szczęście udało się dorwać Żartownisia!

Siedem ofiar, jedna zagadka

Anastazja i Tatiana ścigają tajemniczego Żartownisia. Morderca zabija kolejno sześć osób. Pozornie nic ich ze sobą nie łączy. Na miejscu zbrodni zostawia ludziki pożerane przez rybki – jest zafascynowany malarstwem Bosha, pozostawia również tajemnicze liściki. Dwie śledcze próbują się dowiedzieć, którą z nich ma na myśli. Krążą wokół, nie przybliżając się do rozwiązania problemu. Tymczasem Żartowniś zapewnia, że już wkrótce zbliży się jeszcze bardziej. Dreszcz śmierci przebiega obu kobietom po plecach.

„A więc jesteś winna śmierci nieszczęsnej kobiety. Gdybyś nie zalazła mu za skórę, toby nie zaczął się mścić”.

Jak dobrze tu wrócić

Kryminał Marininy to nie tylko doskonale utkana intryga, ale także rozważania natury filozoficznej. Mowa tutaj o życiu i śmierci, o trwaniu i trudnych wyborach. Ale jest też pozytywny akcent – chwytanie chwili i napawanie się drobiazgami. Jak to mówi jedna z bohaterek książki – złych momentów jest znacznie więcej, ale trzeba się cieszyć tym, co życie nam daje. Bo takie życie właśnie jest.

„Pewnie to właśnie jest szczęście, pomyślała Nastia leniwie, patrząc na Aleksieja. Siedzieć w ubóstwianym fotelu i patrzeć na ubóstwianego męża, który robi to, co ubóstwia”.