Gdy szkieły polują na mordercę, zawsze znajdzie się jakiś szczon, który pokręci szyki. Ruszamy ich śladem w pięknym Poznaniu.
W dawnym Poznaniu, gdzie język polski przeplata się z niemieckim, gdy w policji są „Przodownicy”, a klienci burdeli bardzo szanowani, dochodzi do zbrodni. Słychać wystrzały mauzerów i coltów niczym na Dzikim Zachodzie. Ofiary zdają się nie mieć ze sobą nic wspólnego, ale słynny śledczy Fisher na pewno odkryje tajemnicę!
Zbrodnie i zagadki
Morderstwa i handel dziewczynkami to dwie główne zbrodnie, wokół których rozgrywa się akcja powieści „Zaśpiewaj mi kołysankę” Ryszarda Ćwirleja. Czwarta Strona Kryminału zabiera nas do swojego pięknego Poznania i przenosi w czasie. Na posterunku czuwa policjant z ogromnym doświadczeniem, także w okopach, Antoni Fisher. Nie jest jednak sam, do swojej dyspozycji ma pełnych zapału młodych policjantów, a nawet tajniaka (chociaż wszyscy wiedzą, że to tajniak). Z taką ekipą morderca musi zostać złapany. Po kolei śledczy odkrywają kolejne tropy, ale cały czas czegoś im brakuje. Wędrujemy zatem z nimi, przesłuchujemy świadków, oglądamy sekcje zwłok (opisane w bardzo naturalistyczny sposób), wreszcie wybieramy się do burdelu madame Alouette. Wszyscy są bardzo zdeterminowani. Chcą dopaść mordercę i znaleźć uprowadzone dziewczynki. Stawka jest niesamowicie wysoka.
Klimatyczny Posen
Trudno przeoczyć w tej książce piękny, klimatyczny Poznań. Przenosimy się do przeszłości i chociaż nie ma jeszcze sprawnego systemu kanalizacji, zapachy może nie są zbyt przyjemne, a ludzie mówią zagadkowym językiem, to nie sposób w takim Poznaniu się nie zakochać. Przechadzamy się wąskimi uliczkami, zaglądamy do kamienic i odkrywamy ślady przeszłości. Autor przemyca też w tle informacje o wydarzeniach historycznych, dzięki temu „Zaśpiewaj mi kołysankę” jest nie tylko kryminałem trzymającym w napięciu, ale także bardzo wartościową poznawczo powieścią.
„Podpisujemy pokój w Rydze, oddając bolszewikom dawne polskie ziemie, które z ich łap wyrwali nasi żołnierze za cenę krwi, i grzecznie zgadzamy się na ich dyktat, pomimo że to myśmy wygrali wojnę, a teraz małej Litwie odbieramy pół kraju, bo pan naczelnik Piłsudski jest z Wilna.
– Na politykę nic nie poradzisz”.
Przyjemność dla oka i ucha
Jako polonistki, nie mógł nie zachwycić mnie język książki. Stylizowane słownictwo to prawdziwa perełka – uczta dla oka czytelnika i ucha filologa. W „szkiełkach” się po prostu zakochałam. I chociaż jest to dość obszerna książka, to czytałam ją szybko, pochłaniając wyrazy, zdania, całe rozdziały. To bardzo dobry kryminał w stylu retro, z pięknie dopracowanym językiem. A wisienkę na torcie stanowi humor. Narrator puszcza oko do czytelnika i sprawia, że na jego twarzy od razu pojawia się uśmiech. Poza tym, jest to bardzo dobra książka, z cennymi uwagami, które autor wkłada w usta bohaterów.
„Polska jest dla wszystkich – stwierdził flegmatycznie Tolek Grubiński, unosząc się na łokciu. – Nieważne, czy żeś jest mądry, czy głupi, stary czy młody, czy żeś jest Niemiec, Polak czy Żyd. Jak żeś jest stąd, jak żeś jest tutejszy albo nawet, jak żeś tu przyjechał i chcesz tu być, to Polska jest właśnie dla Ciebie”.