Nadchodzi zły czas. Biesy powracają.

Po latach od ukończenia studiów polonistycznych, wciąż chętnie powracam do klasyki literatury pięknej. „Biesy” Fiodora Dostojewskiego były na liście obowiązkowej. Wtedy nie miałam nawet swojego egzemplarza. Pamiętam wydanie, które pożyczył mi wujek – dwutomowe, które pochłonęło mnie na kilka wieczorów i poranków. Tym razem w moje dłonie trafiło nowe, eleganckie wydanie od wydawnictwa MG, dzięki serwisowi nakanapie.pl.

„Znów widzę na twarzy pańskiej ten wzgardliwy, salonowy uśmiech!”

Czytamy dzisiaj, czytamy uważnie

„Biesy” to powieść uniwersalna, niezależnie od tego, kiedy je czytamy. Uwielbiam zatapiać się w rosyjskim poczuciu humoru, który owiany jest filozofią. Fiodor Dostojewski należy do moich ulubionych pisarzy, zaczytywałam się nim już w czasach liceum. I tym razem czytanie o rublach, pugilaresach i rozpływanie się przy rosyjskich nazwiskach było ogromną przyjemnością. Dzisiaj czytam jednak „Biesy” Dostojewskiego zupełnie inaczej niż kilkanaście lat temu. Wtedy byłą to jedynie fikcja literacka, teraz ponura rzeczywistość, która wyciąga po nas swoje ogromne szpony. Powieść Dostojewskiego mówi o inteligenckich marzeniach o utopii i jednocześnie stanowi zapowiedź totalitaryzmu. Brzmi znajomo? Ponura wizja, w której króluje amoralność, obłuda i nienawiść. W tym wszystkim mamy też słynnego Aleksieja Kiryłowa, który głosi apologię filozofii samobójstwa. „Biesy” to powieść wielowymiarowa, która na stałe wpisała się w kanon literatury pięknej. Trzeba ją po prostu znać.

„Idiotów jest zawsze dość na świecie”.

Jedna z pięciu

„Bracia Karamazow”, „Idiota”, „Młokos”, „Zbrodnia i kara” i właśnie „Biesy” to jedna z pięciu najważniejszych powieści, które Fiodor Dostojewski stworzył po powrocie z zesłania. W swoich książkach często porusza problematykę rewolucji i filozofii. W „Biesach” szczególnie widoczne są skutki nihilizmu, który prowadzi do totalitaryzmu.

„A jednak zwykle na świecie wszystko kończy się niczym”.