Każdy ma swoje demony. Nie zawsze wiemy, gdzie się znajdują. Nie zawsze można je zamknąć w szafie. Czasami rozrywają nas od środka.
„Pluszowy miś” Damiana Jackowiaka od Wydawnictwa Niezwykłe to trzymający w napięciu kryminał, przy którym będziecie mieć ciarki na plecach. Uważajcie – od tej książki trudno się oderwać, więc lepiej zarezerwować sobie na nią więcej czasu. Wieczorem, gdy w domu panuje cisza, na ścianach czają się złowrogie cienie i… wszystko może się zdarzyć!
Makabryczne zbrodnie i zaginione dzieci
W małym miasteczku dochodzi do serii okrutnych zbrodni. Morderca porywa dzieci, a potem morduje je w rytualny, zagadkowy sposób. Jest tylko jedno, co je łączy – podobny wygląd i zabawki. Giną zawsze trzy dziewczynki i jeden chłopiec. Feliks – śledczy o bogatej i skomplikowanej przeszłości stara się rozwiązać zagadkę tych zbrodni. Nie jest to jednak takie proste. Sprawa została zamknięta przed laty. Policjant doskonale wie, że wsadzili za kratki kozła ofiarnego – Zabawkarza – opierając się na sfabrykowanych dowodach. Tymczasem, prawdziwy morderca właśnie powrócił. Zginęło kolejne dziecko. I to jeszcze nie koniec.
Kto zabił?
Klasyczne, podstawowe pytanie w każdej historii kryminalnej. I tutaj jest wielu podejrzanych. Akcja rozgrywa się w Pobiedziskach, niedaleko Poznania. Małe miasteczka zawsze kryją w sobie wiele tajemnic. Mieszkają w nich bardzo oryginalne osobowości, więc Feliks ma nie lada problem, gdy wpisuje na listę statusy przesłuchiwanych osób – podejrzany, podejrzana, podejrzany… wszystko wydaje się coraz bardziej zagadkowe, ale powoli Feliks odkrywa kolejne tropy. Wydaje się, jakby morderca chciał, by go odnaleziono. Czy się domyśliłam? Tak. Moje typy okazały się trafne, ale i tak była to bardzo przyjemna lektura. Dochodzenie po nitce do kłębka zawsze jest dla czytelnika wielką frajdą.
Z pluszowym misiem pod pachą
„Pluszowego misia” czytałam późnymi wieczorami, gdy wszyscy smacznie spali i tylko kocie oczy świeciły się w ciemności. Zaczytywałam się słowami Damiana Jackowiaka też w dzień, nad jeziorem, gdy szumiały trzciny, a słońce dotykało mojej twarzy. To były przyjemne chwile – aż wreszcie – wszystko się skończyło – chociaż tak bardzo tego nie chciałam. Przytulam tę książkę raz jeszcze – po czym odkładam ją na półkę. Pluszowy miś patrzy na mnie z daleka. Może jeszcze do niego wrócę – jak Feliks – gdy powracał do zbrodni sprzed lat, by na nowo w niej się zanurzyć, zatracić i… odkryć demony…